Pojezierze Iławskie już od jakiegoś czasu mnie kusiło – znajomi żeglarze opowiadali o urokach Jezioraka, najdłuższego jeziora w Polsce (prawie 30 km długości), a sprzed kilkunastu laty pamiętałam piękno i niepowtarzalność Kanału Elbląskiego.
W końcu postanowiliśmy połączyć dwa cele – przekroczenie 100 km dziennego dystansu na rowerach i zobaczenie pochylni, skonstruowanych w XIX w. i odnowionych w minionych latach. Pierwszy weekend sierpnia zapowiadał się przyjemnie – ciepło i bez deszczu, więc zarezerwowałam noclegi w Iławie i Elblągu, zapakowaliśmy rowery do auta i pojechaliśmy.Szymbark! Ale nie ten...
Sobotę rozpoczęliśmy leniwie ruszając w kierunku Szymbarka
oddalonego od Iławy o około 10 km. Początkowo wygodna, wydzielona ścieżka
rowerowa (Iława jest całkiem dobrze ościeżkowana) przekształciła się w równie
wygodną, choć bardziej ruchliwą, drogę krajową 527, wzdłuż której wyznaczono
zielony szlak turystyczny. Po dojeździe do Szymbarka, do stóp ruin XIV
wiecznego zamku kapituły pomezańskiej, zapytałam o dom ustawiony na dachu, bo
nigdzie nie widzieliśmy znaków do niego prowadzących. „O, następni! Hahaha, jak
chcecie zobaczyć ten dom, to jeszcze jakieś 160 km przed wami” poinformowali
nas turyści na rowerach, tworzący uroczy chór z przewodniczką zamku. Ups… jak
widać stare polskie przysłowie nie kłamie „niejednemu psu Burek…”. Zrobiliśmy
zatem rundę honorową wokół ruin, które pozostały po przejściu w 1945
zaprzyjaźnionej armii wyzwoleńczej.
W przewodniku można przeczytać, że wybudowany
pod koniec XIV w. zamek, na terenie ówczesnych Prus był drugi co do wielkości
(po zamku w Malborku). W XVII i XVIII w. rezydencja była poddawana kolejnym
przebudowom, ale niestety, jak już wspomniałam, przejście Armii Czerwonej przez
Szymbark, zaowocowało zniszczeniem zamku. Obecnie można podziwiać część murów,
baszt i wież, okazałą bramę, piękny, arkadowy most i część zabudowań
gospodarczych. Urok starego zamku docenili producenci filmowi z Holywood, gdyż
właśnie Szymbark wybrali na scenerię filmu „Król Olch” z Johnem Malkovichem w
roli głównej.
Po wizycie w Szymbarku podjęliśmy wędrówkę zielonym
szlakiem, przez piękny las, pełen dojrzałych, słodkich jagód, w kierunku
Siemian. Skorzystaliśmy z oferty lokalnych przedsiębiorców, którzy
zorganizowali „Szopę”, czyli zajazd pod gołym niebem. W jednym okienku można
kupić kawę, w drugim piwo, w kolejnym – smażone kiełbaski, jajecznicę i inne
smakołyki, w jeszcze kolejnym – smażoną rybę, a to wszystko na ogrodzonym terenie,
z wygodnymi stolikami pod parasolami. Z tego co się zorientowaliśmy, gośćmi
byli nie tylko turyści jak my, ale również lokalni mieszkańcy, którzy w ten miły
i leniwy sposób spędzali sobotnie wczesne popołudnie. Inną atrakcją
miejscowości są kramiki – z rękodziełem (drewniane rzeźby ptaków, ryb i innych
symboli pojezierza) i odzieżą, np. „pajacykami” do spania dla dorosłych z
uroczym wzorem krowich łat lub tygrysich pręgów.
Będąc jeszcze pod wrażeniem tych ostatnich wyrobów przemysłu
konfekcyjnego, ruszyliśmy dalej, kierując się na Jerzwałd, Dobrzyki i Zalewo. Droga,
o asfalcie gładkim jak stół, wiedzie przez las, co jakiś czas lekko pnąc się w
górę, to znowu łagodnie opadając. Dojechaliśmy do Jerzwałdu – miejscowości
położnej nad Jeziorem Płaskim, a znanej przede wszystkim jako miejsce
zamieszkania Zbigniewa Nienackiego, który powołał do życia słynnego Pana
Samochodzika. Wciąż pamiętam jak z wypiekami na twarzy śledziłam jego kolejne
przygody i uczestniczyłam w rozwiązywaniu zagadek historycznych. Na lokalnym
cmentarzu znajduje się grób Nienackiego, można także zwiedzić dom, w którym
mieszkał i obejrzeć pozostałe po nim pamiątki.
Kolejny punkt na naszej trasie, czyli Dobrzyki, położony
jest nad Kanałem Dobrzyckim, pierwszym sztucznym kanałem wykopanym na początku
XIV w., który łączy jeziora Ewingi i Jeziorak. Wieś została założona pod koniec
XIII w. i może się poszczycić kościołem świętych Apostołów Piotra i Pawła,
wybudowanym przed 1320 rokiem. Atrakcją kościoła są ławy kolatorskie, należące
do fundatorów świątyni, oraz empory, czyli galerie dla chóru zlokalizowane nad
wejściem, z barokowymi organami z XVIII w.
Wycieczka zielonym szlakiem turystycznym to podróż od
jednego zabytku do następnego. Zalewo, kolejna miejscowość na trasie, nie jest
wyjątkiem. Położone nad Jeziorem Ewingi, znanym także jako Zalewskie, może się
poszczycić ponad 700-letnią historią, obejmującą zarówno lata trudne w związku
z pożarami i chorobami, jak i lata prosperity związane z budową Kanału
Elbląskiego i rozwojem linii kolejowej. Zalewo dla odwiedzających je gości ma
kilka atrakcji, w tym stary cmentarz żydowski i gotycki kościół św. Jana
Ewangelisty. Kościół, piękny z zewnątrz, niestety zupełnie rozczarowuje
wewnątrz – wystrój jest całkowicie nijaki, pozbawiony jakiegokolwiek uroku i
czaru, właściwego starym, niewielkim świątyniom.
Z Zalewa ruszyliśmy w kierunku Bądek z XIX wiecznym założeniem
parkowo-pałacowym, zachowanym w bardzo dobrym stanie i Jarnołtowa, w którym
mieści się gotycki kościół (podobno można go podziwiać także w nocy, gdyż od
niedawna jest oświetlony – nie sprawdziliśmy) i ruinami dawnego dworu, w którym
nauczycielem był sam Immanuel Kant. W Jarnołtowie niechcący porzuciliśmy
bezpieczny zielony szlak wiodący do pochylni Buczyniec i trafiliśmy do Budwit
nad Jeziorem Budwickim. Ciekawą historię ma stacja kolejowa w Budwitach, która
została wybudowana na specjalne życzenie Wilhelma II w … Prakwicach, a
następnie przeniesiona do Budwit, przez właściciela tutejszego majątku.
W Budwitach skierowaliśmy się na polną drogę wiodącą w
kierunku Kanału Elbląskiego – kamienistą i mocno spadzistą, prowadzącą do
Awajek, a stamtąd (wciąż lawirując pomiędzy dziurami i kamieniami) Piniewa i
Drulit, gdzie znowu wjechaliśmy na zielony szlak. W Drulitach znajduje się
zabytkowy, XIX-wieczny pałac, który po II Wojnie Światowej został
przekształcony w PGR, a obecnie znajduje się w rękach prywatnych. Atrakcją
Drulit, „specjalnie” dla rowerzystów, jest starannie zachowany fragment dawnego
bruku. Na szczęście obok biegnie wygodny, szeroki chodnik z uwielbianej przez
wszystkich kostki Bauma, ale jaka to radość po niej jechać.
Kanał Elbląski
Z Drulit są już tylko dwa kroki do pierwszej, górnej
pochylni Buczyniec. Pora na kilka słów o Kanale i pochylniach. Kanał Elbląski,
dawniej zwany Oberlandkanal, scala kilka jezior z Zalewem Wiślanym, jest
szlakiem komunikacyjnym pomiędzy Ostródą a Elblągiem. Unikatowość Kanału polega
na systemie pięciu pochylni szynowych, które umożliwiają jednostkom pływającym
pokonanie 100-metrowej różnicy poziomów wody pomiędzy Jeziorakiem i Jeziorem
Druzno. Pierwsze kroki zmierzające do połączenia terenów Pojezierza z Pomorzem
podjęto już w XIV wieku (wspomniany kanał Dobrzycki), ale ostatecznie pomysł
zrealizowano w XIX w. Projekt został opracowany przez pruskiego inżyniera
Georga Jacoba Steenke we współpracy z budowniczymi Kanału Sueskiego. Inspiracją
były pochylnie w New Jersey, gdzie zastępowały śluzy (zupełnie nieopłacalne w
przypadku Kanału Elbląskiego). Tak powstały pochylnie w Buczyńcu, Kątach,
Oleśnicy, Jeleniach i Całunach Nowych. Ciekawostką jest to, że do napędzania
całego mechanizmu wykorzystywane są tylko siły natury – koła wodne działają
dzięki różnicy poziomów pomiędzy poszczególnymi etapami przeprawy. Obecnie
pochylnie przyciągają turystów zarówno pływających, jak i tych
przemieszczających się po lądzie.
Do pierwszej pochylni dojechaliśmy już dość późno, gdy nie przeprawiał się żaden statek czy jacht, więc z nosami na kwintę (bardzo chciałam zobaczyć jacht na szynach wspinający się po łące) ruszyliśmy do pochylni Kąty. I tam dopisało nam szczęście – dzwonek był sygnałem, że „coś” będzie jechało. Czym prędzej podjechaliśmy bliżej, żeby wszystko widzieć, i zamarliśmy w oczekiwaniu niezwykłego wydarzenia. Machina ruszyła – początkowo wielkie koła, dotąd nieruchome, drgnęły, podobnie jak metalowe koła zamontowane w ziemi i połączone grubą, stalową liną. Następnie z wody wynurzył się pusty wózek-wagon, który dostojnie ruszył w dół, po to, by minąć się z jadącym w górę wózkiem, na którym podróżował 9-metrowy jacht. To było właśnie to! Jacht na łące, a wszystko to w powolnym, dostojnym tempie.
Po obejrzeniu tego widowiska ruszyliśmy w kierunku Elbląga,
do którego mieliśmy dotrzeć częściowo nadal zielonym szlakiem wiodącym wzdłuż
Kanału, a następnie przez Krosno i Rzeczną. Takie rozwiązanie doradził nam pan
obsługujący pochylnię – bardzo kontaktowy i skory do opowieści dotyczących
Kanału. Dowiedzieliśmy się, że przy obecnym, bardzo niskim stanie wody,
wstrzymany ruch statków na odcinku Ostróda – Buczyniec spowodował zwężenie
szlaku, że koszt przewozu jachtu przez wszystkie pochylnie to tylko 36 zł w
każdą stronę (kajaki są tańsze), że tego dnia przewozili 8 stateczków
pasażerskich (koszt takiego rejsu to ok. 130 zł/os.), kilka jachtów i kilkanaście
kajaków – w sumie spory ruch.
Tekst został opublikowany na łamach miesięcznika "RowerTour" w listopadzie 2015
Rowerami super sprawa !
OdpowiedzUsuńhttp://www.pojezierzeilawskie.pl/kanal.html